Jak żyć

Ten czas - czerpię pełnymi garściami i ładuję akumulatory.

07:20,0 Comments


Spokojnie otwieram oczy. Obudzona śmiechem dzieci i odgłosami nowych zabawek. Nina przytula się do mnie pod kołdrą a Igi woła "mamo noc już się obudził, stań". Zegar pokazuje prawie 11 a nam nigdzie się nie spieszy. Jemy powolne śniadanie,i kręcimy się w piżamie do południa. Przytulasom, łaskotkom, wspólnym śmiechom i buziakom nie ma końca. Oj tak. Zdecydowanie uwielbiam ten czas. Boże Narodzenie to najpiękniejszy okres w roku. Możemy być razem i czerpać z tego pełnymi garściami. Na obiad do rodziców/babci i innych ciotek umawiam się nie wcześniej niż na 14 i właściwie nic nie planuję. Nie chce się nigdzie spieszyć.
Dzieciaki zaszyły się w swoich łózkach z prezentami od Mikołaja, mąż w końcu ma chwilę, żeby zrobić coś dla siebie a ja popijam kawę i dziękuje Bogu za takie cudowne święta. Nawet z takiego lenistwa czerpię radość i bez wyrzutów sumienia wcinam kolejny kawałek sernika. Przez te kilka dni nie boli mnie tak bardzo poranek zaczęty od czekolady, resztki prezentowych papierów walające się gdzieś po podłodze i okruszki po piernikach zostawione na stole. Tej magi nie zepsuło mi nawet to, że zapomniałam zabrać aparatu na wigilijną kolację i nasze zdjęcia wyglądają jak zrobione kalkulatorem. Nie zasmucił mnie tez jakoś specjalnie fakt, że okna nie zostały umyte a przed wyjściem z domu nie zdążyłam zwinąć żelazka na miejsce. 
Chyba po raz pierwszy tak dojrzale i po dorosłemu doceniłam ten czas. Bez nerwów, zbędnej spiny i irytacji, że coś się dzieje niezgodnie z moim planem. Może właśnie dlatego że nie miałam planów? A może po prostu to wiek i zmieniające się podejście do życia? Nie ma co się oszukiwać. Ekscytacja z prezentów jest mniejsza niż kiedy było się dzieckiem. Dziś zdecydowanie bardziej wolę prezenty robić, zbierać drobiazgi przez kilka miesięcy, biegać po galeriach i wymyślać sposób zapakowania niż je dostawać. Serio! 
Nie były to święta, w których zniknęły nasze problemy życia codziennego. Nie wygrałam w totka ani nie znalazłam pod choinką kluczy do wymarzonego domku a mimo to czułam się tak bardzo szczęśliwa. 
Zobaczcie kilka kadrów z naszych zwyczajnych, domowych, spokojnych i nieco leniwych a zarazem tak bardzo wyjątkowych świąt. 
Bardzo się ciesze, że świąteczną atmosferę w naszym domu wprowadzaliśmy już od 1 grudnia bo do dziś się nią nie nasyciłam. Lampki na parapecie, tysiące świeczek o zapachu wanilii i pomarańczy, kolędy w tle i smak pierników...jest bosko! Zapadła decyzja - świąteczny klimat przeciągamy aż do Nowego Roku!
A jak Wam minęły święta? Leniwie czy może bardziej aktywnie? U mnie po raz pierwszy mam chęć przeciągnąć święta jeszcze o kilka dni. Zawsze należałam do tych co choinkę rozbieraliby najchętniej dzień po świętach a kalendarz przestawili od razu na połowę lutego. Po świętach to ja już nie potrzebowałam zimy. Wtedy zawsze czekałam na wiosnę. W tym roku chyba się zestarzałam bo coś czuję, że ciężko mi będzie porzucić moją ukochaną piżamę w reniferki i choinkowe lampki.









Mogą wpaść Ci w oko także:

0 komentarze: