Jak żyć

Matko Polko rozpieszczaj się! - przepis na piernikowe latte niczym z kawiarni.

03:26,0 Comments


Trzeci tydzień z chorymi dziećmi w domu. Oszaleć można. Powoli nie zwracam już uwagi na rozrzucone puzzle, moje postanowienie o całkowitym zrezygnowaniu z bajek też jakoś mniej rygorystycznie respektuję (hmm... jedna bajka chyba nie zaszkodzi...albo godzina). 
Za oknem pięknie pada śnieg a my na spacer nawet nie możemy wyjść, bo jak nie jedno to drugie z gorączką słania się po domu. A ja biegam i wycieram te gile z nosa, zaparzam tą "hebatke z motkiem i citlynką" tulę, głaszcze i wymyślam zabawy, do których to talentu nie mam za specjalnie. W głowie układam już plany na grudzień. Tyle spraw do załatwienia, tyle rzeczy do zrobienia, tyle pytań na które jeszcze nie znam odpowiedzi: "kiedy prezenty dokończę kupować, kiedy spakować, gdzie zamówić kalendarze dla dziadków i co ja właściwie chciałam zrobić na tą Wigilijną kolację"? Grrr.. nie lubię tak, kiedy ze wszystkim jestem w plecy, kiedy plany nie idą tak jak to sobie wymyśliłam i wali mi się z każdej strony.  
I chodzę taka zamyślona, wkurzona i zła nie wiadomo na co i na kogo, bo przecież to nie ich wina, że najpierw jelitówkę przyniosły z przedszkola, później zapalenie ucha a na koniec to paskudne przeziębienie.  Toż to nie jego wina, że do pracy wybywa od rana i zostawia mnie z tą marudzącą dzieciarnią w domu, że wraca zmęczony i niemal po nocy. 
I tak szlag mnie trafiał coraz bardziej, że ja tu skacze nad wszystkimi a nade mną nikt, że tu grudzień za pasem i wypada cieszyć się z tego pierniczenia z dziećmi z biegania po galeriach i kupowania choinki, a ja czuję coś zgoła innego. Aż w końcu dotarło do mnie, że jestem już dużą dziewczynka i porozpieszczać to ja mogę się przecież sama! Wygrzebałam zatem kilka korzennych przypraw z szuflady, słoik z płatkami owsianymi i suszoną żurawiną i włączyłam ekspres do kawy. A teraz popijam sobie pyszną piernikową latte niczym z popularnej kawowej sieciówki i zajadam przepyszne ciastko z ukochaną żurawina i pomarańczami i tak dzień jakby lepszy się stał i słońce bardziej zaświeciło - hmm.. a może to jednak zasługa kofeiny i cynamonu? :)


Przepis na domowy syrop piernikowy
- szkalnka wody (250ml)
- 3/4 szklanki cukru (około 150gr)
- przyprawy korzenne ( ja dałam 1 łyżeczkę cynamonu sproszkowanego, 3 ziela angielskie, 4 goździki + pół łyżeczki sproszkowanych goździków, 1 gwiazdkę anyżu, i jedno ziarenko kardamonu)

wodę razem z cukrem zagotować do całkowitego rozpuszczenia się cukru, dodać przyprawy i gotować około 10minut mieszając co jakiś czas. Do gotującego się syropu dorzuciłam pół laski rozciętej wanilii. Syrop wystudzić, przelać do słoiczków i trzymać w lodówce nawet do świąt :) W ozdobionej buteleczce lub słoiku super sprawdzi się jako prezent pod choinkę.

* Uwaga nie używajcie gotowej przyprawy piernikowej, ona ma mąkę w składzie a nawet jak nie ma napisanej na opakowaniu to i tak zachowuje się jakby miała - przetestowałam na sobie. Mąka zbyt mocno zagęści syrop i będziecie mieli piernikowy kisiel. 




Przepis na piernikowe latte
- 100-120ml mleka podgrzać i spienić
- zaparzyć podwójne espresso
na dno szklanki wlać duża łyżkę syropu piernikowego na to wlać ciepłe spienione mleko i dodać espresso. 
Kawę możecie dodatkowo ozdobić bitą śmietana na górze i oprószyć cynamonem lub gałką muszkatołową. Moja ma tylko mleko spienione. 
Uwierzcie mi kawa nie wiele różni się od tych z kawiarni a możecie ją zrobić zawsze, nawet kiedy trzeci tydzień uziemieni jesteście w domu!



*przepis na syrop to moja kompilacja kilku rożnych przepisów znalezionych w sieci. 

0 komentarze:

Jak żyć

O świątecznych tradycjach czas zacząć - czyli nasz kalendarz adwentowy.

03:02,3 Comments




W moim rodzinnym domu niewiele było świątecznych tradycji. Oczywiście stroiliśmy dom na święta, robiliśmy czasami łańcuchy na choinkę z kolorowych papierów i odpalaliśmy naszego starego grającego mikołaja. Razem z moim kochanym tatą ubieraliśmy choinkę, wieszaliśmy cukierki, które znikały często jeszcze przed Wigilią a mama w kuchni pichciła dla nas ulubione świąteczne potrawy. To wszystko działo się raczej na kilka dni przed Bożym Narodzeniem. Jako dziecko bardzo czekałam zawsze na ten czas a kiedy on nadchodził to było mi mało i mało i mało. 

Pamiętam też pierwsze święta kiedy wyprowadziłam się z rodzinnego domu. Mieszkałam wtedy sama a całe święta planowałam spędzić u rodziców. Mimo wszystko za ostatnie grosze, które zostały mi po opłaceniu czynszu kupiłam zestaw plastikowych bombek i kilka łańcuchów Tata przytargał mi prawdziwą żywą choinkę a nad oknem zapaliłam mój pierwszy własny zestaw lampek choinkowych kupionych gdzieś na rynku od Chińczyków. Wtedy właśnie postanowiłam, że w moim domu tradycji świątecznych będzie zdecydowanie więcej. 

Od kilku lat razem z dziećmi robimy kalendarz adwentowy. Jest to ten pierwszy Bożonarodzeniowy element w naszym domu. Jest to też nasza rodzinna tradycja i wierzę, że tak zostanie na długie lata. Kalendarz zawsze robimy razem. Wymyślamy jak ma wyglądać, a później spędzamy długi listopadowy wieczór na wspólnym wycinaniu, klejeniu i przystrajaniu. I nie ważne, że nasz kalendarz nie wygląda jak ze zdjęć z pinteresta, że tasiemki na każdej z torebeczek nie są równo przyklejone, że gdzieś odstaje kawałek nie do końca przyklejonego tła a na torebeczkach widoczne są zagniecenia od małych paluszków. Ważny jest ten czas spędzany razem. Razem się bawimy, śmiejemy i denerwujemy na te fruwające w powietrzu wstążki. Rozmawiamy o świętach, o wspólnych planach na grudzień i zastanawiamy się co w tym roku pojawi się w każdej z torebeczek, żeby umilić nam wszystkie grudniowe poranki. Tego dnia dzieciaki zaczynają ścigać się, które było grzeczniejsze i dostanie więcej prezentów od Mikołaja, a ja ... ja staram się doceniać każdą minutę tego wspólnego wieczoru, Podziwiam każdą krzywo przyklejoną torebeczkę, bo przecież te za rok, będą już dużo ładniejsze, zrobione przez bardziej wprawne i większe rączki. Staram się zapamiętać każdy ich uśmiech i każdą zjedzona mandarynkę. To taki wyjątkowy wieczór, kiedy jeszcze przed tą świąteczną gonitwą mamy kilka godzin tylko dla siebie. Wierzę, że kiedy moje dzieci będą już dorosłe to w ich wspomnieniach zostaną te wszystkie wspólne wieczory listopadowe i te wszystkie kalendarze z roku na rok coraz ładniejsze. 





Do zrobienia naszego kalendarza wykorzystaliśmy:
stary obraz
4 kartki czarne z bloku technicznego w formacie A3
torebki śniadaniowe
naklejki z cyferkami
różne wstążki znalezione w domu z poprzednich lat
sztuczny śnieg i srebrny brokat
nożyczki i taśma dwustronna





A tutaj link do naszego wcześniejszego kalendarza. 

3 komentarze: