Dziecko
Stara malutka
Śledząc
blogi o tematyce dziecięcej a w szczególności te skoncentrowane na modzie
dziecięcej zauważyłam jeden trend pojawiający się niemal na wszystkich z nich. Coraz
częściej też widać to po prostu na ulicach, w sklepach, w szkołach, a o
dzieciach sławnych osób już nie wspomnę. Płeć dziecka, którego to dotyczy właściwie
nie ma znaczenia aczkolwiek dziewczynki, a raczej mamy dziewczynek,
zdecydowanie wiodą prym.
Jak myślicie
o co chodzi?
O trend
który nazwałam „stara malutka”. O ubieranie dzieci w miniaturki ubrań dla
dorosłych.
W
dziecięcych modowych stylizacjach próżno szukać Myszki Minnie czy Kubusia Puchatka.
Prędzej znajdziemy czarny płaszczyk z
Zary albo szare obcisłe rurki, które pewnie nie jedna z nas – mam, chciałaby
mieć na sobie.
Przyznam
od razu, że ja też „padłam ofiarą” (no to może za dużo powiedziane) ale
podporządkowałam się temu trendowi.
Powiedzcie
szczerze która z nas nie chciałaby, żeby
jej dziecko było tym najlepiej ubranym na przyjęciu czy imprezie w przedszkolu?
Czy jest w tym coś złego?
Kiedy
urodziła się Nina uwielbiałam ubierać ją w białe sukienusie. Oczywiście zawsze zwracałam
uwagę także na wygodę malej, jakość materiału i cała tą resztę, na którą pewnie każda z Was też patrzy przy
wyborze ubranek dla swoich pociech. Wybierałam jednak takie o klasycznym kroju,
z szarej dzianiny, do tego beżowe czy granatowe leginsy itp. Później, kiedy Nina
stała się małym chodziaczkiem zakochałam się w klasycznych płaszczykach,
kombinezonach i sukieneczkach. Mała właściwie do dwóch lat nie wiele miała
różowych, świecących ubranek. Nie widziałam w tym kompletnie nic złego i dla
jasności teraz też nie widzę. Dlaczego więc moja córka na co dzień biega w
różowej bluzce z cekinami, spódniczce z Myszką Minnie i świecących brokatowych
rajstopach?
Nina
miała jakieś trzy latka. Wróciła z przedszkola i zapytała dlaczego ona musi
chodzić w takich ubraniach. Pozwoliłam więc jej wybrać w sklepie bluzkę. Była
czerwona, z Minnie, z cekinami i brokatem. Na początku denerwowało mnie to, że
podobają jej się takie pstrokate rzeczy. Myślałam „jak ja mam ubrać w to dziecko,
w taki kicz i tandetę”? Coraz częściej jednak słyszałam „mamusiu popatrz jakie
to piękne…różowe…” Z czasem stwierdziłam, że jak nie teraz to kiedy? Kiedy
będzie mogła założyć pstrokatą bluzkę, świecącą od góry do dołu spódniczkę i do
tego te brokatowe rajstopki, które uwielbia? Ona chce wyglądać tak jak inne dzieci
w przedszkolu.
Dzieci
uwielbiają się przebierać i bawić w dorosłych. Często też biorą przykład z nas
rodziców i właściwie podobają im się nasz stroje. W końcu fajnie mieć taką
sukienkę jak mamusia. My też lubimy kiedy dzieci są uzupełnieniem stylu naszej
rodziny i cieszymy się, że one same lubią te ubrania. Ważne jest jednak, żeby
nie zatracać się w tym. Musimy pamiętać żeby zachować umiar w wybieraniu
dorosłych ubrań dla naszych maluchów. Pozwólmy naszym dzieciom by mogły
wykreować swój indywidualny styl, charakter i osobowość. Owszem to nasze dzieci ale nie
nasze małe kopie. Kiedy ubieramy nasze
dzieci tak jak siebie samych podświadomie możemy wywierać na nich presję, by
zachowywały się też tak jak my. Żeby dzieliły nasze zainteresowania i hobby. A przecież ten mały człowiek ma prawo być kimś
całkowicie innym niż my.
Pamiętajmy,
że na chodzenie w klasycznych płaszczykach i modnych marynarkach nasze dzieci będą
miały całe życie, a dzieciństwo jest jedno i bardzo krótkie. Pozwólmy by nasze
dzieci miały szansę wyglądać jak dzieci.
0 komentarze: