Dziecko
Jasne, czasami sama łapię się na tym, że za bardzo popadam w
paranoję i chciałabym uchronić moje dzieci przed całym złem. Nawet kiedy to
jest siniak na kolanie czy rozcięty palec. Po krótkiej chwili namysłu dociera
do mnie, że nie mogę odebrać moim dzieciom takich doświadczeń. Trzeba się
przewrócić, żeby nauczyć się podnosić. Oczywiście wszystko w granicach
rozsądku. Nie myślcie, że puszczam moje dzieci samopas i mam w nosie co robią.
Dbam o ich bezpieczeństwo ale jednocześnie pozwalam im się bawić. Przecież
chodzenie po krawężniku czy skok z kolejnego schodka na zjeżdżalni dla dziecka
może być fajną zabawą i jego małym sukcesem.
Do czego właściwie służy plac zabaw?
Zastanawialiście się kiedyś do czego właściwie służy plac
zabaw?
Można by pomyśleć, że jest, jak nazwa wskazuje, do zabawy.
Otóż niestety zdarza się, że niekoniecznie.
Siedzę z dziećmi na placu zabaw. Nina biega i zbiera liście
i jarzębinę do ozdobienia piaskowego zamku, a Igi hm… Igi robi sobie jakieś
magiczne koktajle z piasku po czym wysypuje je na głowę, za koszulkę i gdzie
popadnie - radochę ma z tego nieziemską.
W pewnym momencie nad głową słyszę głos jednej z mam (czy też opiekunek)
do dwójki chyba bliźniaków.
„Nie biegaj!” hm… myślę no cóż to po piasku już nie wolno
pobiegać? To gdzie wolno? Miałam chęć zadać to pytanie szanownej mamie ale
ugryzłam się w język. Za chwilę jednak słyszę kilka kolejnych upomnień: „nie
skacz”, „nie śpiewaj tak głośno”, „nie syp piaskiem” no i moje ulubione „ale co
robisz cały się ubrudzisz”. Ja siedzę z tyłkiem na piasku i buduję właśnie fosę
dookoła zamku a w międzyczasie rozglądam się wokół, żeby sprawdzić czy oby na
pewno nadal jestem w tym samym miejscu.
Co widzę? Środek wioski, no co prawda są tu całe dwa bloki
i kilka bardziej wypasionych domków ale to nadal jednak wioska :) Patrzę dalej:
zjeżdżalnia, bujaczki i jeszcze kilka urządzeń dla dzieci, piasek. Nie no
wszystko się zgadza. Uff… nadal jestem na placu zabaw, a nie w środku
ekskluzywnego biura. Patrzę dalej: Nina w białej sukience rozgniata właśnie jarzębinę a Igi wyjmuje
piasek zza koszulki. Czy tylko ja myślę,
że plac zabaw służy do zabawy?
Jak mamy przekonać dzieci do wychodzenia na dwór kiedy
niczego im nie wolno? Nie wolno, biegać, skakać, śpiewać piosenek o wchodzeniu
na drzewo czy skakaniu z bujaczki już nie wspomnę. Kiedy ja byłam dzieckiem uwielbiałam uciekać
na plac zabaw, chować się po krzakach, włazić na drzewo czy robić fikołki na
trzepaku. Dlaczego miałabym odebrać to moim dzieciom? No i dlaczego teraz
nigdzie nie ma trzepaków? Ludzie nie mają dywanów czy jak?
Pamiętam spojrzenie mojej mamy kiedy powiedziałam, że uczę
Niną skakania z huśtawki. Uczę moje dziecko jak spaść, żeby nic
sobie nie zrobić, jak pokonać lęk, jak przy tym świetnie się bawić, jak się
podnieść, otrzepać kolana i spróbować ponownie. (nie myślcie że kazałam jej
skakać z bóg wie jak wysoka ;).
Czas spędzony na placu zabaw to nie jest czas
stracony. To czas kiedy nasze dzieci nabywają mnóstwo umiejętności, nawiązują
relacje społeczne, uczą się zabawy i współpracy z innymi dziećmi, ćwiczą
koordynacje ruchową, poprawiają kondycję, oddychają świeżym powietrzem (z tym
to różnie bywa ale u nie na szczęście tak jest). Pewnie eksperci wymieniliby jeszcze całą masę
czynności, których uczą się nasze dzieci. Ja do nich nie należę, ale wiem, że
od piasku, podskoków i siniaka na nóżce nic się nie dzieje. Każdą sukienkę
można wyprać, piasek z butów wysypać a brudne rączki wystarczy umyć. Za to doświadczeń i wspomnień niczym naszym
dzieciakom nie wynagrodzimy.
Ja się rozpisałam. A jak u Was to wygląda? Masz takie samo
zdanie jak ja? Pozwalasz dziecku na więcej czy raczej jesteś pełna obaw?
0 komentarze: