Dziecko

Do czego właściwie służy plac zabaw?

14:14,0 Comments


Zastanawialiście się kiedyś do czego właściwie służy plac zabaw?

Można by pomyśleć, że jest, jak nazwa wskazuje, do zabawy. Otóż niestety zdarza się, że niekoniecznie.

Siedzę z dziećmi na placu zabaw. Nina biega i zbiera liście i jarzębinę do ozdobienia piaskowego zamku, a Igi hm… Igi robi sobie jakieś magiczne koktajle z piasku po czym wysypuje je na głowę, za koszulkę i gdzie popadnie - radochę ma z tego nieziemską.  W pewnym momencie nad głową słyszę głos jednej z mam (czy też opiekunek) do dwójki chyba bliźniaków.
„Nie biegaj!” hm… myślę no cóż to po piasku już nie wolno pobiegać? To gdzie wolno? Miałam chęć zadać to pytanie szanownej mamie ale ugryzłam się w język. Za chwilę jednak słyszę kilka kolejnych upomnień: „nie skacz”, „nie śpiewaj tak głośno”, „nie syp piaskiem” no i moje ulubione „ale co robisz cały się ubrudzisz”. Ja siedzę z tyłkiem na piasku i buduję właśnie fosę dookoła zamku a w międzyczasie rozglądam się wokół, żeby sprawdzić czy oby na pewno nadal jestem w tym samym miejscu.

Co widzę? Środek wioski, no co prawda są tu całe dwa bloki i kilka bardziej wypasionych domków ale to nadal jednak wioska :) Patrzę dalej: zjeżdżalnia, bujaczki i jeszcze kilka urządzeń dla dzieci, piasek. Nie no wszystko się zgadza. Uff… nadal jestem na placu zabaw, a nie w środku ekskluzywnego biura. Patrzę dalej: Nina w białej sukience  rozgniata właśnie jarzębinę a Igi wyjmuje piasek zza koszulki. Czy tylko ja myślę, że plac zabaw służy do zabawy?

Jak mamy przekonać dzieci do wychodzenia na dwór kiedy niczego im nie wolno? Nie wolno, biegać, skakać, śpiewać piosenek o wchodzeniu na drzewo czy skakaniu z bujaczki już nie wspomnę.  Kiedy ja byłam dzieckiem uwielbiałam uciekać na plac zabaw, chować się po krzakach, włazić na drzewo czy robić fikołki na trzepaku. Dlaczego miałabym odebrać to moim dzieciom? No i dlaczego teraz nigdzie nie ma trzepaków? Ludzie nie mają dywanów czy jak?

Jasne, czasami sama łapię się na tym, że za bardzo popadam w paranoję i chciałabym uchronić moje dzieci przed całym złem. Nawet kiedy to jest siniak na kolanie czy rozcięty palec. Po krótkiej chwili namysłu dociera do mnie, że nie mogę odebrać moim dzieciom takich doświadczeń. Trzeba się przewrócić, żeby nauczyć się podnosić. Oczywiście wszystko w granicach rozsądku. Nie myślcie, że puszczam moje dzieci samopas i mam w nosie co robią. Dbam o ich bezpieczeństwo ale jednocześnie pozwalam im się bawić. Przecież chodzenie po krawężniku czy skok z kolejnego schodka na zjeżdżalni dla dziecka może być fajną zabawą i jego małym sukcesem.

Pamiętam spojrzenie mojej mamy kiedy powiedziałam, że uczę Niną skakania z huśtawki. Uczę moje dziecko jak spaść, żeby nic sobie nie zrobić, jak pokonać lęk, jak przy tym świetnie się bawić, jak się podnieść, otrzepać kolana i spróbować ponownie. (nie myślcie że kazałam jej skakać z bóg wie jak wysoka ;). 

Czas spędzony na placu zabaw to nie jest czas stracony. To czas kiedy nasze dzieci nabywają mnóstwo umiejętności, nawiązują relacje społeczne, uczą się zabawy i współpracy z innymi dziećmi, ćwiczą koordynacje ruchową, poprawiają kondycję, oddychają świeżym powietrzem (z tym to różnie bywa ale u nie na szczęście tak jest).  Pewnie eksperci wymieniliby jeszcze całą masę czynności, których uczą się nasze dzieci. Ja do nich nie należę, ale wiem, że od piasku, podskoków i siniaka na nóżce nic się nie dzieje. Każdą sukienkę można wyprać, piasek z butów wysypać a brudne rączki wystarczy umyć.  Za to doświadczeń i wspomnień niczym naszym dzieciakom nie wynagrodzimy.




Ja się rozpisałam. A jak u Was to wygląda? Masz takie samo zdanie jak ja? Pozwalasz dziecku na więcej czy raczej jesteś pełna obaw? 

Mogą wpaść Ci w oko także:

0 komentarze: