Mama
Zła matka
Ostatnio doszłam do wniosku, że ja chyba złą matką
jestem.
1 Nienawidzę gotować!
Owszem, zrobienie raz na jakiś czas fajnej sałatki
sprawia mi frajdę, ale na samą myśl, że znowu muszę zastanawiać się co ja mam
dzisiaj zrobić na obiad żeby wszyscy byli zadowoleni mnie wykańcza. I efekt
taki, że prawdziwy obiad bywa u nas gościnnie i to najczęściej A jest jego
sprawcą :p
2. Nie lubię dzieci!
Na prawdę. Z przerażeniem doszłam do takiego wniosku.
Kiedyś uwielbiałam maluchy. Taaakie słodkie i kochane. Uwielbiałam tez te
wszystkie cicicic, kiciusie, pitutpitu i inne pierdolki. Od kiedy mam własne
dzieci po prostu nie lubię innych. I tu nie chodzi o to, że nie lubię jakiegoś
konkretnego dziecka bo coś tam. Ja po prostu nie lubię tego, że dzieci się
ślinią, pierdzą, brudzą mnie, wycierają nos w moją bluzkę, że trzeba co 5 minut
patrzeć czy czegoś sobie nie zrobią, organizować im zabawy itd. Kiedy jestem z
moim dzieciakami inne totalnie mi nie przeszkadzają i chętnie bawię się z nimi,
organizuję Kinder bale, wspólne zabawy i zajmuję się nie tylko moimi ale też
innymi łobuziakami, jednak jak tylko zostawiam swoje dzieci tak najchętniej
wszystkie inne dookoła mnie też usunęłabym gdzie pieprz rośnie.
3. W moim domu jest bałagan – żeby nie powiedzieć że
burdel.
Zanim urodziła się Nina miała wizje domu. Mama w
białej sukience, dziecko w jaśniutkich ubrankach na lśniącej podłodze pięknie
bawiące się drewnianym konikiem przez dwie godziny. W rzeczywistości w każdym
kącie mojego mieszkania walają się jakieś zabawki i nie, nie wszystkie są
ekologiczne, edukacyjne czy z najnowszej kolekcji jakiejś drogiej marki. Są takie, które po prostu zajmą moje dziecko
choć na chwilę. Nawet jeśli to chiński grający samochodzik albo butelka po
Coli. W zmywarce gary wołają od rana „wyjmij mnie”, pranie niedługo wyjdzie
samo z brudnika a podłogę myłam ostatnio jak Igor rozlał herbatę bo kleiła się
tak, że nie szło chodzić. A teraz
zamiast rzucać się do porządków siedzę i piszę ten tekst.
4. Marzy mi się impreza
W piątek zamiast myśleć i układać plany na cudowny
rodzinny weekend, myślę czy któraś z babć przygarnie dzieciaki a ja będę mogła
ubrać za krótką kieckę, za wysokie szpilki (jak na Matkę Polkę) i wybyć w
miasto! I nie myśleć, że nie mogę wypić fajnego drinka, bo trzeba kupić
buciki do przedszkola. Tak lubię wychodzić bez dzieci. Tak lubię wyglądać jak
nie-matka. Tak lubię czasami po prostu poszaleć na imprezie i napić się wina w dorosłym
towarzystwie! Uuuu to już skandal! Pijąca matka Polka – oby mi tylko opieka
społeczna nie zapukała do drzwi.
5. Zjadłam
ostatniego banana.
To dopiero wyrodna matka co? Jeden banan w domu i ona
go pożarła a nie zostawiła dzieciom no! Banan to przykład, ale tak, czasami po
prostu zostawiam, biorę lub ba! nawet kupuję
coś TYLKO dla siebie.
6. Włączam dzieciom bajki
Moje dzieci oglądają bajki. Czasami włączam TV i
pierwszą z brzegu bajkę tylko po to, żeby pospać jeszcze 20 minut dłużej. A przecież
powinnam wstać i sama zorganizować dzieciom najlepiej edukacyjne lub inne
zachwycające, wspólne, rodzinne zajęcia. Do tego uśmiechać się od ucha do ucha,
być wyspaną po 4 godzinach snu i
wyrozumiałą od samego rana, nawet kiedy moja córka po raz dziesiąty powiedziała,
że nie odpowiada jej temperatura herbatki do śniadania.
7. Krzyczę
Czasami nie wytrzymuję, puszczają nerwy i krzyczę, tak
po prostu. Ale tak robią tylko wyrodne matki! Prawdziwa mama rozmawia, tłumaczy
na spokojnie pięćdziesiąt pięć razy, odpowiada na pytanie dlaczego nie możemy
kupić tej zabawki za 500zł albo dlaczego nie można skakać z kanapy na główkę na
podłogę.
8. Ulegam dzieciom
Kupuję
butelkę Kubusia, albo parówki tylko po to, żeby w spokoju zrobić zakupy, żeby
nie użerać się po raz kolejny z moimi dziećmi i nie tłumaczyć wszystkim starym
dziadkom w sklepie dlaczego moje dziecko drze się jak opętane! Ba nawet
specjalnie kupuję te tiulowe spódnice, żeby zaoszczędzić sobie 20 minut
awantury przed wyjściem do przedszkola i tłumaczeń, że księżniczki też mogą
ubierać spodnie.
9. „Nie
wiem”
W
założeniach miało być inaczej. Zawsze miałam być przygotowana na każde pytanie.
Zawsze miałam umieć wytłumaczyć dlaczego podejmuję taką decyzję, dlaczego na
coś nie pozwalam lub się nie zgadzam. Rzeczywistość jest inna i ja czasami naprawdę czegoś
nie wiem i nie chce mi się wymyślać dlaczego coś jest tak a nie inaczej.
Czasami po godzinie odpowiadania i tłumaczenia kończę znanym „bo tak” i choć
wiem, że to z braku mojej siły to już taka jestem. Nie znam odpowiedzi na
wszystkie pytania, szczególnie te które zadaje moja córka.
10.
Bywam zmęczona.
Kto zostawia
dzieci z tatą, zawija się kocem i przysypia na kanapie o 16 po południu? –
tylko zła matka. Prawdziwa matka, wypija gigantyczną dawkę kawy i idzie z
dziećmi na długi popołudniowy spacer i nawet te dni kiedy zwija się z bólu jej
w tym nie przeszkadzają. No cóż mi zdarza się być czasami tą pierwszą!
I choć
robię te wszystkie rzeczy i mam tak wiele cech złej matki (pójdę do piekła :p),
to kocham moje dzieci i za nic nie zamieniłabym mojego życia teraz, na to,
sprzed ich narodzin. Jestem jednak nie tylko matką. Czasami jestem po prostu kobietą,
partnerką, człowiekiem który ma swoje potrzeby, swoje emocje, gorsze dni i
potrzebuje odpoczynku. Wierzę, że mimo
to dla moich dzieci będę najlepszą mamą na świecie :)
Świetny tekst. Dosłownie,jakbym czytała o sobie. Zastanawiam się czy te wszystkie idealne mamusie są takie cudowne po zamknięciu drzwi ich mieszkania i wylogowaniu się z sieci. Nikt nie jest idealny. Każdy ma prawo do spadku formy lub gorszego humoru. Ja też krzyczę, czasem nie chce mi się sprzątać i też moje dziecko ogląda bajki. Lubię gotować więc tutaj akurat przeciwieństwo. :-)
OdpowiedzUsuńJa myślałam, że to takie banalne bycie idealną mamą, taką z obrazka. W rzeczywistości jest trochę inaczej. Wiadomo przecież, że nie jest tak, że tylko i wyłącznie wiecznie krzyczę na moje dzieci czy za każdym razem ulegam ich zachciankom, ale zdarza się i czasami to robię. Ostatnio w wielki piątek kiedy przebijałam się z Igorem w wózku na zakupach a Lidlu. Milion ludzi mlody się drze, ja chciałam już zrobić zakupy i mieć to głowy więc młody siedział i opychał się parówkami :). teraz to chyba niemodne powiedzieć, że nie jest się idealnym, że nie zawsze postepuje się z tymi wszystkim wzorcami wychowania dzieci, albo, że my matki mamy prawo też myśleć o sobie. Że nie jesteśmy cyborgami ani tez wyłącznie matkami, że każda z nas ma jakieś swoje potrzeby.
UsuńChyba siedzisz w mojej głowie bo mam tak samo :)
OdpowiedzUsuńufff... dobrze wiedzieć, że nie tylko ja tak mam :) Ale wiesz, może właśnie nasze dzieci dzięki temu będą wiedziały i pamiętały, że matka też człowiek, że ma swoje potrzeby i swoje uczucia :)
Usuńja nawet lubię gotować ale:
OdpowiedzUsuń-jak robię to co lubią to marudzą że za często
-jak gotuję coś nowego to marudzą że nie lubią
-czasem uda mi się z czymś przypasować połowie rodziny to reszta nie chce obiadu bo nie przypasowałam
-z tym przysłowiowym bananem to u nas jest tak,jak jest to leży i się psuje a jak zjesz to pretensja: nie ma bananów?!
i oczywiście wiecznie narzekają że nie ma nic do jedzenia a lodówka pełna
i weź tu dogódź
Też bym poszła w miasto i zostawiła wszystko na głowie innych, a najlepiej wróciła do czasów szkolnych i bez problemowych
to u nas powoli zaczyna się robić podobnie. Albo obiad jest dobry dla Niny i A albo dla mnie i Igora :).
UsuńA czasy, eh a pamiętasz jak byłaś dzieckiem i chciałaś być już dorosła, bo wtedy to tylko chodzisz do pracy i z głowy! nie musisz już odrabiać zadań domowych :P:P? ja tak miałam czesto wydawało mi się że dorosłość polega na spotykaniu się ze znajomymi, chodzeniu do pracy i płaceniu rachunków (żebeynie było na rachunki to myślałam, że zawsze jest i po prostu idziesz i płacisz i tyle :P)
Gratuluje tekstu, uwielbiam czytać co piszesz, to cudowne uczucie wiedzieć, że nie jestem sama, szczególnie podczas tych dni gdy mam ochote schować się pod łóżko... ;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję i cieszę się, że nie tylko ja tak mam ;)
Usuń