Mama

Weekend pełen planów...

13:38,2 Comments



Miałam milion planów na ten weekend. Mnóstwo rzeczy do zrobienia, do sprzątnięcia, uporządkowania. I nic z tego nie zrobiłam, co bardzo, bardzo mnie…cieszy!!!!!!

Weekend minął nam tak rodzinnie, że dawno tak nie było.


Piątkowy wypad na lodowisko, pomimo mojego zmęczenia po pracy, był po prostu strzałem w 10! Nina była gwiazdą imprezy! Coraz lepiej radzi sobie na łyżwach i co najważniejsze sama chce jeździć. Cieszę się chyba bardziej niż ona sama J I jestem z niej taka dumna! Nawet Igi śmigał na nóżkach po lodzie i oczywiście on sam i „zapomnij matka, że dam ci rękę. Ja już jestem taki duży i już od kilku dni potrafię chodzić, że co mi tam chodzenie po lodzie!” J Jak zabierałam go to płakał i krzyczał, że on chce z powrotem J

Sobotę spędziliśmy na urodzinach mojego brata – Braciszku jeszcze raz Wszystkiego Najlepszego J

Dzisiejsza niedziela była takim dniem tylko dla nas. Robiliśmy wszystko co niezdrowe, tuczące, albo czego na co dzień nie powinno się robić!:p 
Spaliśmy do późna! O dziwo wszyscy! Nawet dzieciaki pobudziły się po 8 i do 9.30 same się bawiły więc mogłam jeszcze chwilkę przykimać. W piżamach wspólnie przez ponad godzinę oglądaliśmy bajki! A co kiedyś można pozwolić sobie i dzieciom na kilka odcinków więcej ;) A później rodzinnie wyszliśmy na sanki. W końcu i do nas zawitała prawdziwa zima! Pogoda była jak marzenie! Śnieg, słoneczko i bez mrozu. Cudownie!


Igor uwielbia jeździć na sankach. Im szybciej tym fajniej i aż piszczy z zachwytu. Nina jako, że jest już prawie dorosłą starszą siostrą, musiała pokazać bratu jak zjeżdża się z górki czy robi na śniegu aniołka J I choć przez chwilę przez głowę przeszła mi myśl: „kobieto na co ty pozwalasz swoim dzieciakom, turlanie się po śniegu??!!, chodzenie na kolanach!!?? będą chore!” to widząc to szczęście na ich buźkach, te zmarznięte noski i roześmiane oczka nie mogłam im nie pozwolić!






Po powrocie do domu wciągnęliśmy pyszny obiadek. 


Tak, tak te pieczone ziemniaczki…ale to A ulitował się nad Niną jak stała nad nami w kuchni i prosiła: „nieee, tylko  nie lób znowu tej kasy glycanej”J 

A na koniec opiliśmy się gorącą czekoladą! Bo nic nie smakuje tak dobrze jak ten milion kalorii w jednym kubku wypity w środku zimy z najcudowniejszą rodzinką na świecie.


Kocham takie dni. Dają mi one energię do działania, pozwalają przetrwać ciężkie momenty i przypominają o tym co tak naprawdę się dla mnie liczy – czas spędzony z moją rodziną! Mam fantastycznego faceta u boku, którego kocham od prawie 10 lat i dwoje cudownych dzieci za które dziękuję każdego dnia.

Dziś przypomniałam sobie jak to jest kiedy stajesz przed lustrem patrzysz na siebie i wiesz, że jesteś szczęśliwa bo masz wszystko co najważniejsze J





Mogą wpaść Ci w oko także:

2 komentarze:

  1. Takie posty pochłaniam w całości, z uśmiechem na ustach :) co może być lepszego niż spędzenie miło czasu z rodziną - bez tych wszystkich 'obowiązków kury domowej' :)

    www.MartynaG.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt. U mnie na bok poszły porządki, gotowanie i robienie zakupów! Zaczynam nowy tydzień z pustą lodówką i bałaganem w mieszkaniu ale naładowana mega pozytywną energią i cieszę się, że dokonałam własnie takiego wyboru! :):)

      Usuń