Mama
Weekend pełen planów...
Miałam milion planów na ten weekend. Mnóstwo rzeczy do
zrobienia, do sprzątnięcia, uporządkowania. I nic z tego nie zrobiłam, co
bardzo, bardzo mnie…cieszy!!!!!!
Weekend minął nam tak rodzinnie, że dawno tak nie
było.
Piątkowy wypad na lodowisko, pomimo mojego zmęczenia
po pracy, był po prostu strzałem w 10! Nina była gwiazdą imprezy! Coraz lepiej
radzi sobie na łyżwach i co najważniejsze sama chce jeździć. Cieszę się chyba
bardziej niż ona sama J I jestem z
niej taka dumna! Nawet Igi śmigał na nóżkach po lodzie i oczywiście on sam i „zapomnij
matka, że dam ci rękę. Ja już jestem taki duży i już od kilku dni potrafię
chodzić, że co mi tam chodzenie po lodzie!” J Jak
zabierałam go to płakał i krzyczał, że on chce z powrotem J
Sobotę spędziliśmy na urodzinach mojego brata –
Braciszku jeszcze raz Wszystkiego Najlepszego J
Dzisiejsza niedziela była takim dniem tylko dla nas. Robiliśmy
wszystko co niezdrowe, tuczące, albo czego na co dzień nie powinno się robić!:p
Spaliśmy do późna! O dziwo wszyscy!
Nawet dzieciaki pobudziły się po 8 i do 9.30 same się bawiły więc mogłam
jeszcze chwilkę przykimać. W piżamach wspólnie przez ponad godzinę oglądaliśmy
bajki! A co kiedyś można pozwolić sobie i dzieciom na kilka odcinków więcej ;) A później rodzinnie wyszliśmy na sanki. W końcu i do nas zawitała
prawdziwa zima! Pogoda była jak marzenie! Śnieg, słoneczko i bez mrozu.
Cudownie!
Igor uwielbia jeździć na sankach. Im szybciej tym
fajniej i aż piszczy z zachwytu. Nina jako, że jest już prawie dorosłą starszą
siostrą, musiała pokazać bratu jak zjeżdża się z górki czy robi na śniegu
aniołka J I choć przez chwilę przez głowę przeszła mi myśl: „kobieto
na co ty pozwalasz swoim dzieciakom, turlanie się po śniegu??!!, chodzenie na kolanach!!?? będą chore!”
to widząc to szczęście na ich buźkach, te zmarznięte noski i roześmiane oczka
nie mogłam im nie pozwolić!
Po powrocie do domu wciągnęliśmy pyszny obiadek.
Tak,
tak te pieczone ziemniaczki…ale to A ulitował się nad Niną jak stała nad nami w
kuchni i prosiła: „nieee, tylko nie lób
znowu tej kasy glycanej”J
A na koniec opiliśmy
się gorącą czekoladą! Bo nic nie smakuje tak dobrze jak ten milion kalorii w jednym
kubku wypity w środku zimy z najcudowniejszą rodzinką na świecie.
Kocham takie dni. Dają mi one energię do działania,
pozwalają przetrwać ciężkie momenty i przypominają o tym co tak naprawdę się
dla mnie liczy – czas spędzony z moją rodziną! Mam fantastycznego faceta u
boku, którego kocham od prawie 10 lat i dwoje cudownych dzieci za które
dziękuję każdego dnia.
Dziś przypomniałam sobie jak to jest kiedy stajesz
przed lustrem patrzysz na siebie i wiesz, że jesteś szczęśliwa bo masz wszystko
co najważniejsze J
Takie posty pochłaniam w całości, z uśmiechem na ustach :) co może być lepszego niż spędzenie miło czasu z rodziną - bez tych wszystkich 'obowiązków kury domowej' :)
OdpowiedzUsuńwww.MartynaG.pl
To fakt. U mnie na bok poszły porządki, gotowanie i robienie zakupów! Zaczynam nowy tydzień z pustą lodówką i bałaganem w mieszkaniu ale naładowana mega pozytywną energią i cieszę się, że dokonałam własnie takiego wyboru! :):)
Usuń